
Wybraliśmy się ponownie nad jezioro, by dalej testować czy to co twierdzą Morsy, że pływanie w zimnej, a nawet lodowatej wodzie jest dużo przyjemniejsze niż latem to prawda.
Druga lekcja morsowania obyła się krótko przed zmierzchem i wprawdzie na zewnątrz było cieplej niż ostatnio, ale odczuwalna temperatura wody wydawała się sporo zimniejsza od tej z początku października.
Zastosowaliśmy technikę jak za pierwszym razem, czyli możliwie szybkie zanurzenie po szyję i przejście do pływania żabką bez zamaczania głowy. Pierwsze ok. pół minuty nie było specjalnie przyjemne, później ciało przyzwyczaiło się do chłodu. To zachęciło do spróbowania pierwszego „morsowego” zanurkowania. I tu zaskoczenie – pod wodą nie było zimno, a wręcz przyjemnie. Później jeszcze trochę ostrzejszego pływania i wyjście z wody.
Po wyjściu nie czuje się zimna, jest wystarczająco czasu, by dokładnie wytrzeć się ręcznikiem i ubrać. Po ubraniu się zaczynamy czuć lekkie mrowienie w palcach rąk i nóg, które przechodzi po kilkunastu minutach dlatego oprócz czapki warto mieć też rękawiczki.
Nasze spostrzeżenia:
- po dwóch próbach morsowania uważamy, że trzeba wejść do wody bardzo szybko i najlepiej zrobić to z drabinki
- po wejściu do wody trzeba płynąć lub ruszać się w jakikolwiek inny sposób
- nurkowanie jak najbardziej wskazane, ale po wyjściu z wody koniecznie trzeba włożyć czapkę
Druga próba zaliczona, a kolejną opisujemy w części Morsowanie #3
Uwaga: Osoby, które chcą spróbować, a borykają się z jakimiś przewlekłymi chorobami powinny bezwzględnie zasięgnąć porady lekarza.